Wielki Post 2024r - Rozważania wielkopostne - cz.6
Być może na jednej z Twoich półek leży egzemplarz Pisma Świętego. I być może znajduje się na nim warstewka kurzu. Weź je na nowo do ręki. Otwóż na przypadkowej stronie. Czytaj! Nie zniechęcaj się, jeśli czegoś nie rozumiesz. Nie gorsz się samym sobą, jeśli z czymś się nie zgadzasz, jeśli jakiś fragment wręcz Cię irytuje. Czytaj! Przeglądaj się w Biblii jak w lustrze, bo ona mówi o Tobie i do Ciebie. Pismo Święte nie stanowi zbioru pobożnych, abstrakcyjnych sentencji. Ono pokazuje życie w różnych jego odcieniach i wymiarach. A przede wszystkim pokazuje Boga, który szuka człowieka w konkretnych wydarzeniach. Daje się przeczuć, doświadczyć w ludzkiej historii, w spotkanych współautorach dramatu zwanego życiem. A zatem czytaj! Przyglądaj się biblijnym postaciom. Może gdzieś pomiędzy nimi odnajdziesz swoją twarz: zmęczoną, rozradowaną, zniechęconą, pełną entuzjazmu.
Proponuję zastanowić się nad słowami z ewangelii czytanej w piątą niedzielę Wielkiego Postu (rok B): "Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne" (J 12,24-25). Najpierw zastanów się szczerze, jakie uczucia budzą w Tobie te słowa. Taka refleksja pozwoli uniknąć pułapki zafałszowania tego, co naprawdę dzieje się na styku naszej egzystencji z radykalizmem Ewangelii.
Zasadniczym problemem każdego człowieka (Twoim również) jest to, że boi się tracić życie. Nie chce - skądinąd słusznie - umierać. Przy czym umieranie to nie tylko proces fizyczny prowadzący do śmierci, ale wszystko to, co wymaga od nas oddania czegoś, co należy do nas. Uciekamy od cierpienia. Pułapka polega na tym, że niejednokrotnie odrzucając własny krzyż, uciekając od odpowiedzialności, uciekamy od miłości i w rezultacie nie znajdujemy upragnionej wolności i szczęścia, ale ze zgrozą spostrzegamy, że życie przemija bez sensu, pozostawiając coraz bardziej gorzki smak osamotnienia. Jeden przykład: Żyję na tym świecie, co prawda, nie tak bardzo długo, ale sporo już słyszałem. I nigdy nie spotkałem kobiety, która - pomimo wielu trudności, targana wątpliwościami - urodziłaby dziecko, a potem, po latach, żałowałaby, że nie dokonała tzw. aborcji. Spotkałem natomiast wiele kobiet, które ze zgrozą wspominają to, na co ustawa przecież zezwala, i w wybuchu szczerości mówią: "Spieprzyłam sobie życie!". Mówią tak czasem po dziesięciu, czasem po trzydziestu latach. Nie potrafią przebaczyć same sobie. Kiedy to sobie uświadamiam, zaczynam trochę rozumieć słowa Jezusa: "kto miłuje swoje życie, traci je". I pytam się siebie: Czego to ja, z powodu lęku, nie chcę "urodzić", przynieść na świat? Być może uciekam od czegoś, do czego kiedyś będę chciał powrócić, lecz będzie już za późno? I pozostanę ze zmarniałym ziarnem, któremu nie pozwoliłem obumrzeć, aby przyniosło plon?
Jezus poprzedził swoje "jeżeli" słowami "zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam". Czy ewangeliczne słowa o ziarnie pszenicy ukazują prawdę również o Twoim życiu? Zapraszam do refleksji! Patrz na Krzyż i pytaj się, co znaczy dla Ciebie "obumrzeć, aby żyć".
Dariusz Kowalczyk, jezuita